Wehikuł Jana Ożoga

Jan Ożóg

Chociaż Jan Ożóg pochodził z Nienadówki, poprzez żonę mocno związał się z Głogowem. Był on kolejnym żołnierzem Legionów Polskich, którego postać chciałbym przybliżyć w ramach cyklu Głogowskie Biografie.

Urodził się w 1894 r. jako syn Jędrzeja i Agnieszki z domu Chorzępa. Gdy wybuchła I wojna światowa miał 20 lat. 12 września 1914 r. zaciągnął się do Legionu Wschodniego, który powstawał pod patronatem Naczelnego Komitetu Narodowego. Żołnierze Legionu Wschodniego stali się później bazą do utworzenia II Brygady Legionów dowodzonej przez Józefa Hallera. Jak twierdził, umundurowanie i broń sprawił sobie własnym kosztem. Służył w 3. pułku piechoty w oddziale karabinów maszynowych. Awansował nawet do stopnia kaprala.

II Brygada Legionów (jako spójna formacja utworzona dopiero 8 maja 1915 r.) rozpoczęła swój szlak bojowy w październiku 1914 r. w Karpatach, usiłując powstrzymać rosyjską inwazję. Armia rosyjska zajęła niemal całą Galicję i rzecz szła o to, aby nie przedarła się przez przełęcze karpackie wkraczając do serca państwa Habsburgów. Legioniści, chociaż nieprzygotowani do działań w warunkach górskich, byli rzucani w najbardziej zagrożone miejsca. Polacy stanęli do boju z myślą o powstaniu niepodległego państwa polskiego, ale szybko okazało się, że muszą walczyć za Austrię. Zimowe warunki, lekceważenie ze strony oficerów austriackich, duże straty poniesione w walkach, spowodowały, że miedzy legionistami często dochodziło do wybuchów niezadowolenia. Na skutek jednego z nich Jan Ożóg został zdegradowany do stopnia szeregowego. Jak się sam wyraził, „p. Roja mnie zdegradował” (chodzi o mjra Bolesława Roję). Nie wpłynęło to na osłabienie morale szer. Ożoga, w bitwie pod Łużanami na Bukowinie, 10 czerwca 1915 r., został ranny na skutek wybuchu szrapnela. W obie nogi trafiło go łącznie 7 odłamków.

Rana wykluczyła go z dalszej walki. Trafił do szpitala w miejscowości Marosvásárhely (dzisiaj Târgu Mureș w Rumunii). Amputowano mu jedną nogę, druga mimo, że została ocalona, pozostała sztywną w kostce. Po wojnie Jan Ożóg ożenił się z Marią Matejską i osiadł w Głogowie. Urodziły im się dwie córki, Janina (1925 r.) i Stanisława (1930 r.). Za służbę w Legionach w 1927 r. otrzymał Krzyż Legionowy, a w 1930 r. Krzyż Niepodległości. Został również członkiem koła tzw. „Trzeciaków”, czyli byłych żołnierzy 3 pp. Legionów.

W Głogowie w okresie międzywojennym Jan Ożóg był znany ze swojej pasji motoryzacyjnej. Jan Ożóg – pisał o nim przed laty Mieczysław Cisek – na podwoziu samochodu Chevrolet (kupionego prawdopodobnie u Tyszkiewiczów w Weryni) odbudował własnym sposobem ślusarsko-stolarskim obszerną karoserię i przystosował całość do przewozu pasażerów. Powstał w ten sposób pojazd, który mógł zabrać kilkunastu pasażerów i przewozić ich na trasie Głogów-Rzeszów. Zachowało się nawet oryginalne zdjęcie przedstawiające pojazd Jana Ożoga, w którym właściciel siedzi obok miejsca dla kierowcy, a przed autem stoi m.in. Andrzej Brzuza, przedwojenny burmistrz Głogowa.

Wehikuł Jana Ożogafot. Wehikuł Jana Ożoga

 

W czasie II wojny światowej Jan Ożóg działał jako członek AK w Rzeszowie. Prowadził firmę świadczącą usługi transportowe. Jeździł m.in. do obozu pracy w Pustkowie przewożąc żywność. Potajemnie służył jako łącznik pomiędzy więźniami a ich rodzinami przekazując grypsy. Musiał być nie lada sprytnym i odważnym – uważał Cisek – bo do końca nie został zdekonspirowany. Niestety, mniej szczęścia miała jego żona. Na początku 1943 r. została aresztowana przez Niemców i za pomaganie rodzinie żydowskiej z Głogowa, Birnfeldów, rozstrzelana. Pochowana jest na cmentarzu w Łańcucie.

Po wojnie Jan Ożóg pracował jako taksówkarz w Rzeszowie. Zmarł w 1962 r. i został pochowany na cmentarzu na Pobitnie. Nikt i nigdy nie przewiązał krzyża na jego grobie biało-czerwoną wstążką i nie zanucił cicho „Legiony to żołnierska nuta” – pisał Cisek w swoim artykule – […]. Pójdę osobiście na jego grób, przewiążę krzyż biało-czerwoną szarfą, złożę wiązankę kwiatów, w którą wplotę listek laurowy pochodzący z wieńca pogrzebowego Naczelnika i zapalę świeczkę. Mieczysław Cisek zrobił to wszystko w jednym celu, aby uczcić pamięć człowieka, który poświęcił się dla ojczyzny.

Robert Borkowski