Nagrobek Marii i Jana Samojednych.JPG

Spacerując po głogowskim cmentarzu na Piasku, można natknąć się w kwaterze, w której spoczywają osoby zamordowane przez Niemców w czasie II wojny światowej, na grób małżeństwa Samojednych. Na inskrypcji nagrobnej znajduje się informacja, że spoczywają tutaj, urodzony w 1880 r. Jan Samojeden i urodzona w 1893 r. Maria Samojedna. Oboje zginęli w tym samym roku, miesiącu i dniu – 19 lutego 1943 r.

Małżeństwo Samojednych było ofiarami niemieckiego terroru. Zostali zamordowani za przechowywanie Żydów. Ich los jest przykładem na to, jak Niemcy karali Polaków niosących pomoc Żydom w czasie Holokaustu. Warto pamiętać o ich losie, bo ludzie ci zginęli tylko dlatego, że byli przyzwoici.

Samojedni byli ubogim małżeństwem mieszkającym przy ulicy Polnej. Utrzymywali się z niewielkiego gospodarstwa rolnego. Cztery morgi ziemi, tyle musiało im wystarczyć, aby zapewnić sobie chleb. Mieszkali w drewnianym domu bez podmurówki, krytym blachą, który składał się z sieni, jednej izby i małej komory. Przy domu dobudowana była stajenka, jedyny budynek gospodarczy, który pełnił rolę zarówno magazynu, jak i zagrody dla zwierząt. Maria z domu Wyka, pełniła rolę opiekunki dla swojego męża, ponieważ był on chory umysłowo. Mimo swojej ułomności, pracował na polu i utrzymywał ich oboje. Mieli jednego syna, Jakuba, który urodził się w 1915 r. Będąc już dorosłym, Jakub Samojeden, jeszcze przed wybuchem II wojny światowej, postanowił wyjechać do Francji. Chciał tam zarobić nieco pieniędzy, by wspomóc swoich rodziców i zdobyć środki na założenie własnej rodziny. Nie zdążył wrócić, gdy rozpętało się piekło wojny. Swoich rodziców nigdy już więcej nie ujrzał.

Dom Marii i Jana Samojednych położony był na uboczu. Żyli jakby w cieniu tego, co się działo w rynku czy na ulicach Głogowa. Nawet gdy wybuchła wojna, ich życie nie uległo większej zmianie. Niewielki majątek oraz ułomność Jana Samojednego były przyczyną, dla której nie wymagano od nich dokładania się do obowiązkowych kontyngentów dostaw produktów rolnych, jakie miasto musiało oddawać okupantowi. Dlatego można wręcz powiedzieć, że nie odczuwali skutków wojny, byli tak samo biedni w czasie jej trwania, jak i przed jej wybuchem. A jednak ponieśli podczas wojny największą ofiarę, ponieważ z jej powodu oboje stracili życie.

Kwestionariusz_informujący_o_śmierci_Marii_i_Jana_Samojednych_Archiwum_Państwowe_w_Rzeszowie.jpgNagrobek_Marii_i_Jana_Samojednych.jpg

Gdy na początku 1942 r. Niemcy założyli w Głogowie getto, jeden z głogowian, Władysław Piechowski, postanowił ukryć Żydówkę, Annę Birnfeld, w której był zakochany. Pomogła mu w tym głogowianka Maria Ożóg. Oprócz Anny, Piechowski i Ożógowa ukryli również jej rodziców. Birnfeldowie znaleźli schronienie właśnie u małżeństwa Samojednych. Położone na uboczu domostwo idealnie nadawało się do tych celów. Nie narażali się na wścibskie spojrzenia sąsiadów czy przechodniów. Małżeństwo mogło odmówić, powiedzieć nie, bo za ukrywanie Żydów groziła przecież śmierć. Jednak nie odmówili. Jan Samojeden był chory, a więc najprawdopodobniej decyzję podjęła jego żona. U biednych najłatwiej znaleźć współczucie. Maria Ożóg zobowiązała się tylko, że będzie dostarczać dla Birnfeldów żywność, gdyż Samojedni nie byli w stanie wyżywić ukrytych w swoim domu Żydów.

W czerwcu 1942 r. Niemcy zlikwidowali głogowskie getto. Najstarsi i najbardziej schorowani Żydzi zostali wymordowani w pobliskim Borze. Pozostałych wywieziono do obozu zagłady w Bełżcu. Ukryci u Samojednych Birnfeldowie ocaleli, lecz cieszyli się życiem jeszcze tylko kilka miesięcy. W połowie lutego 1943 r. Niemcy schwytali Annę Birnfeld. Stało się to początkiem łańcuszka nieszczęść zakończonego śmiercią jej samej, jej rodziców, Władysława Piechowskiego, Marii Ożóg i małżeństwa Samojednych. Samojedni zostali zamordowani we własnym domu, mordu dokonali esesmani ściągnięci specjalnie z Rzeszowa. Pisałem o tym w książce „Głogów Małopolski w czasie II wojny światowej”. „Esesmani po wykonaniu zadania zostali w Głogowie. [Zostali zakwaterowani] w domu Antoniego Tęczy. [Jego córka], Irena Tęcza pół nocy słyszała ich śmiechy dobiegające przez zamknięte drzwi. Pytała się matki o czym oni rozmawiają. Cecylia Tęcza znała niemiecki, lecz początkowo nie chciała wyjawić córce przyczyny ich rozbawienia. Dopiero po długim naleganiu powiedziała, że esesmani naśladują człowieka, którego w ciągu dnia torturowali. Jan Samojeden był upośledzony umysłowo, dlatego podczas bicia zachowywał się nienaturalnie, co niezmiernie rozśmieszało Niemców. Nie okazali mu litości, zginął tak jak pozostali, jednak jego śmierć nie zatarła w oprawcach uczucia rozbawienia. Przywoływali te momenty w rozmowie i naśladowali głos oraz ruchy, które wykonywał przed śmiercią Jan Samojeden”.

Ostatnio, w związku z nowelizacją ustawy o IPN, głośno jest o polskiej odpowiedzialności za Holokaust. Warto jednak policzyć, ile Polaków zginęło za pomaganie Żydom. W Głogowie były to cztery osoby, w tym Maria i Jan Samojedni. Nazistowska ideologia o wyższości rasy aryjskiej nad pozostałymi rasami, stanęła u podstaw Holokaustu. Niemcy ją stworzyli i to Niemcy wdrożyli ją do życia budując obozy zagłady. Polacy chcący ratować mordowanych Żydów, stawali się również ofiarami niemieckich zbrodni. O tym fakcie nie wolno zapominać.

Robert Borkowski