Józef Wagner ze swoją żoną

Dzisiaj nazwisko Józefa Wagnera wśród młodego pokolenia głogowian nie wywołuje żadnych skojarzeń. A warto o nim pamiętać, bo był to człowiek, który w czasie II wojny światowej ocalił życie przynajmniej kilkudziesięciu mieszkańcom Głogowa.

Urodził się 23 listopada 1871 r. w Galicji Wschodniej. Jego ojciec pochodził z Norymbergii, dlatego od dziecka Józef Wagner doskonale opanował język niemiecki, zarówno w mowie, jak i w piśmie. Z wykształcenia był prawnikiem, ale zawodowo związał się z kolejnictwem. Druga połowa XIX w. to był wielki bum rozwoju kolei w Galicji, co spowodowało, że Austriackie Koleje Państwowe potrzebowały wykwalifikowanych pracowników. Józef Wagner podjął się więc pracy w Oesterreichische Staatsbahn, a po 1918 r. w Polskich Kolejach Państwowych.

Pracował w różnych miejscach, lecz ta część jego biografii z punktu widzenia historii Głogowa jest mniej istotna. Otóż do naszego miasta trafił on w okresie międzywojennym, gdy znajdował się już na emeryturze. Był wówczas wdowcem, dwóch dorosłych synów zostawił we Lwowie, natomiast w Głogowie poznał swoją drugą żonę Honoratę z Osiniaków. Ślub wzięli w 1936 r. w Rzeszowie.

Józef Wagner ze swoją żoną Honoratą z Osiniakówfot. Józef Wagner ze swoją żoną Honoratą z Osiniaków

Zamieszkali razem w Głogowie przy ulicy Rzeszowskiej. Wydawałoby się, że nic nie zakłóci lat spokojnej emerytury w małym, cichym mieście. Zresztą pierwsze lata spędzone w Głogowie wskazywały na to, że dokonał dobrego wyboru przenosząc się tutaj. Jednak w końcu nadszedł tragiczny dla Polski wrzesień 1939 r. W Głogowie Niemcy pojawili się już 9 września. Ówczesny burmistrz miasta – napisał w kronice kierownik szkoły Józef Sukiennik – pan Jan Kanty Grodecki nie umiał ani słowa po niemiecku. W tych warunkach na czoło tutejszego miasteczka wysunął się pan Józef Wagner, emerytowany urzędnik kolejowy. Wagner świetnie znający język niemiecki wystąpił przed okupacyjną władzą jako przedstawiciel miejscowego społeczeństwa i został zatwierdzony jako burmistrz komisaryczny. Odtąd odpowiadał przed Niemcami za zarządzanie miastem.

Legitymacja kolejowa Józefa Wagnera z 1938 r
fot. Legitymacja kolejowa Józefa Wagnera z 1938r.

Gdy czyta się dalsze strony kroniki szkolnej ze zdumieniem można odkryć, że Sukiennik bardzo negatywnie odnosił się do urzędowania Wagnera. Twierdził, że wysługiwał się Niemcom oferując budynek szkolny na koszary stacjonującemu w Głogowie wojsku. Można zrozumieć gorycz kierownika szkoły, lecz innego rozwiązania nie było. Nauka została wznowiona dopiero w grudniu 1939 r. w budynku „Sokoła”, który udostępnił… Józef Wagner. A więc nie było jego celem pogrążenie głogowskiej oświaty i zrobił on co tylko mógł, aby szkoła dalej działała, jednak animozje między Wagnerem a Sukiennikiem utrzymały się do końca wojny.

W pamięci społeczeństwa głogowskiego zachował się pozytywny wizerunek Józefa Wagnera z czasów okupacji. Starał się on chronić mieszkańców przed nadmiernymi kontyngentami i przede wszystkim przed represjami. Horrorem dla głogowian była noc z 22 na 23 lutego 1943 r. Wówczas to w mieście nie było ani jednego niemieckiego żołnierza. Fakt ten wykorzystała partyzantka komunistyczna i barbarzyńsko spaliła głogowski ratusz. Rozsierdzeni Niemcy pojawili się w Głogowie z zamiarem zdziesiątkowania mieszczan. Ofiarami mieli być inteligenci m.in. lekarz i ksiądz. Dopiero Wagner zaczął wyjaśniać, że mieszczanie nie ponoszą odpowiedzialności za napad, zaś sami napastnicy są nieznani.

Trudno było przekonać Niemców do tego, że mieszkańcy nie mają nic wspólnego z podpaleniem budynku magistratu. W dodatku oskarżano głogowian o to, że nie przeszkodzili napastnikom oraz że mało gorliwie gasili płomienie. Zarzuty te oczywiście były bezpodstawne, gdyż w nocy nikt nie był w stanie zatrzymać nieznajomych, a przy ratowaniu ratusza wiele osób wręcz poparzyło się. Mieszczanom groziło to samo, co stało się w marcu i maju 1943 r. w Przewrotnem, a w czerwcu w Hucisku, kiedy to w pacyfikacjach Niemcy wymordowali ponad setkę ludzi. Tragedię tę doskonale rozumiał Józef Wagner i czuł, że to na nim ciąży odpowiedzialność za los głogowian.

Zaświadczenie z czasów niemieckiej okupacjifot. Zaświadczenie z czasów niemieckiej okupacji

Komisaryczny burmistrz Głogowa nie bał się stanąć naprzeciw niemieckiego oficera i bronić ludzi przed zagładą. Być może dzięki swojej bezbłędnej niemczyźnie zdołał odwieść go od pacyfikowania miasta. Niemiec uparł się jednak, aby dać mu 6 zakładników. Wiedząc, że nikt z nich nie ocaleje Józef Wagner wraz z księdzem Jakubem Forysiewiczem postanowili wybrać sześciu najstarszych mieszkańców. Jak trudne to były decyzje o tym nie trzeba nikogo przekonywać. Ktoś może postawić zarzut, dlaczego sam Wagner nie oddał się Niemcom do dyspozycji. Ale kto wówczas stanąłby w obronie pozostałych mieszkańców?

Według mnie, Józef Wagner przyczynił się do uratowania przed pacyfikacją wielu głogowian. Gdyby nie jego zdecydowana postawa Niemcy zrealizowaliby swój pierwotny plan związany z wymordowaniem całej głogowskiej inteligencji. Byłaby to cena znacznie wyższa, niż ta, którą miasto zapłaciło.

Po wojnie Józef Wagner doczekał się wreszcie spokojnej starości. Zmarł 15 maja 1971 r. Spoczywa na cmentarzu na Piasku.

Robert Borkowski