Cannot find byli_u_nas/vecer/galeria subfolder inside /home/mgbp/domains/mgbp.com.pl/public_html/joomla3/images/byli_u_nas/vecer/galeria/ folder.
Admiror Gallery: 5.2.0
Server OS:LiteSpeed
Client OS:Unknown
PHP:7.4.33

Barbara Vecer w czytelni MGBPMGBP w Głogowie Małopolskim w czerwcu odwiedziła pani Barbara Vecer, córka Stanisława Politalskiego, przedwojennego właściciela majątku ziemskiego w Przewrotnem.

Robert Borkowski : Skąd dzisiejsza wizyta w Głogowie?

Barbara Vecer : Kupiłam pana książkę „Głogów Małopolski w czasie II wojny światowej”. Dowiedziałam się o niej od osób związanych z gminą Głogów. Na co dzień mieszkam pod Wiedniem w bardzo przyjaznej Polakom gminie austriackiej. Dzieciństwo spędziłam w Przewrotnem, które zawsze pozostało w moim sercu. Będąc w Polsce nie mogłam nie wstąpić tutaj.

R. B. : Jakie ma pani wspomnienia z dzieciństwa spędzonego w Przewrotnem?

B. V. : Moje dzieciństwo było bardzo pozytywne. W wieku 6 lat w 1942 r. rozpoczęłam edukację w szkole w Przewrotnem. Moja droga prowadziła koło starego dębu, to jest moje drzewo życia. Chodziłam do szkoły, która swoje powstanie zawdzięcza mojemu dziadkowi Franciszkowi Politalskiemu, ponieważ ofiarował on grunt pod jej budowę. Moja mama, Karolina z domu Emilewicz, nazywana Lusią, była bardzo lubiana przez mieszkańców wsi. Organizowała przyjęcia śniadaniowe dla dzieci, które szły do pierwszej komunii. Moi rówieśnicy z klasy, do której chodziłam, do dzisiaj pamiętają o mnie i utrzymują ze mną kontakt. Dzięki mieszkaniu na wsi miałam bliski kontakt z naturą, co zaowocowało w przyszłości, ponieważ na studiach wybrałam kierunek geologia.

R. B. : Kiedy Pani wyjechała z Przewrotnego?

B. V. : Wyjechałam razem z całą rodziną żyjącą tutaj i w Rzeszowie do Krakowa, do miasta z którego pochodziła moja matka. To było po tragedii rodzinnej z listopada 1943 r.

R. B. : Co się wówczas wydarzyło?

B. V. : Został zamordowany mój ojciec. Zginął od kul partyzantów. Moja rodzina była od pokoleń bardzo patriotyczna. Na przykład mój pradziadek Stanisław Politalski, brał udział w powstaniu styczniowym. Mój ojciec również był dobrym patriotą. W czasach okupacji niemieckiej pozwalał ludziom mielić zboże na mąkę w swoim młynie, co było zakazane przez Niemców. Ktoś na niego doniósł i z tego powodu ojciec trafił do aresztu. Moja najbliższa rodzina, stryj Kazik i ciocia Marysieńka, tak jak inni mieszkańcy Przewrotnego, byli prześladowani podczas pacyfikacji wsi.

R. B. : Dlaczego w takim razie Pani ojciec został zamordowany?

B. V. : Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Istniała zazdrość biedniejszych skierowana wobec majętniejszych. Zapomnieli oni, że posiadacze ziemscy dawali możliwość znalezienia pracy. Tej zawiści moja rodzina doświadczyła nawet współcześnie, gdy mój brat Franciszek kupił w ramach przetargu nasz dom rodzinny w Przewrotnem. Włamywano się do niego wielokrotnie i wyniesiono lub zniszczono wszystko, co miało jakąkolwiek wartość.

R. B. : Muszę powiedzieć, że w swojej książce nie mogłem pominąć historii Pani ojca. Według moich badań, Stanisława Politalskiego zrobiono kozłem ofiarnym. Komunistyczna partyzantka działająca w ramach Gwardii Ludowej, tzw. grupa „Iskra” szukała winnego, na którego mogła zrzucić winę za rozbicie ich oddziału przez Niemców oraz za pacyfikację wsi Przewrotne i Hucisko. Osoba właściciela ziemskiego była dla nich najbardziej podejrzana z racji żywionej przez komunistów nienawiści klasowej. Nie mając żadnych dowodów ani nawet nie próbując przeprowadzić jakiegokolwiek śledztwa, skazali go na karę śmierci i wykonali wyrok.

B. V. : Z informacji uzyskanych od jednego z krewnych wiem, że ojciec nasz nie zginął z wyroku AK, lecz prawdopodobnie którejś z organizacji leśnych. Nie wykluczał on również tego, że tragedia ta była zemstą przeprowadzoną z pobudek osobistych. Mojego ojca wywabiono z domu pod pretekstem załatwienia spraw dotyczących leśnictwa. Pojechał bryczką wraz z sekretarką i wówczas dokonano na niego napadu. Został zastrzelony, a siedząca obok sekretarka dostała postrzał w nogę. Po tym wydarzeniu moja rodzina zadecydowała o opuszczeniu posiadłości. Nikt nie przypuszczał, że będzie to wyjazd na zawsze.

R. B. : Jak przeżyła Pani traumę z tym związaną?

B. V. : Czułam się pokrzywdzona tym, że straciłam ojca. Fakt, że musiałam dostosować się do nowych warunków nie był czymś nadzwyczajnym. Wielu Polaków znalazło się w podobnej sytuacji. Moja mama nie miała za wiele czasu, by narzekać na swój los, gdyż musiała ciężko pracować, aby nas wyżywić. Dodatkowo obciążona była opieką nad schorowaną teściową i szwagierką.

R. B. : Jakie były Pani dalsze losy?

B. V. : Zdobyłam wykształcenie na Akademii Górniczo-Hutniczej. Jest to głównie zasługa mojej mamy, która kładła wielki nacisk na to, żeby skończyć studia. Edukację zawdzięczam także mojemu wujostwu z Krakowa i Wieliczki, którzy bardzo mi pomagali. Pod koniec lat 60. ze względów osobistych wyjechałam do Austrii i wyszłam za mąż za wiedeńczyka.

R. B. : Czy powroty do miejsc swojego dzieciństwa są ważne w Pani życiu?

B. V. : Tak. Lata dzieciństwa spędzone w Przewrotnem aż do momentu zamordowania mojego ojca, to beztroski okres mojego życia, do którego chętnie wracam. Poza tym cenię sobie możliwość kontaktu z osobami, takimi jak były dyrektor szkoły pan Józef Kłeczek i jego zmarła żona, z rodziną Michalików, Gienią z domu Haracz Zielińską-Deszczka, z ks. prałatem Tadeuszem Bukałą, z rodziną Marii Szubert z domu Korbecką oraz z rodziną Antoniego Żmudy. Cieszą mnie ich sukcesy i radości.

R. B. : Dziękuję za rozmowę.